Czy znasz to uczucie, kiedy rozpoczynasz jakieś zadanie, ale z różnych względów po prostu nie chce ci się go dokończyć? Jakiś nieprzyjemny raport albo zniechęcająco trudne zeznanie podatkowe… Często świadomie odwlekasz moment skończenia tej pracy. Co jakiś czas jednak w twojej głowie pobrzmiewa alarmujący dzwonek. „Dzyń, dzyń… jeszcze ten tekst przemówienia… muszę pamiętać. Aha… i pismo do skarbowego – żeby mi nie umknęło”. W sumie możesz odłożyć te sprawy do zrobienia za kilka dni, nie masz ustalonego terminu, czas cię nie goni. Siedzą jednak uparcie w twojej głowie i nie możesz tak uczciwie odetchnąć.
Przypomina to sytuację, gdy ni stąd ni zowąd, przy zupełnie neutralnym zajęciu, powiedzmy w czasie zakupów, słyszysz w głowie refren jakiegoś przeboju, który kiedyś wpadł ci ucho. Niekoniecznie ci się spodobał. Ma jednak w sobie coś takiego, że w kółko powtarzasz go w myślach, wciąż od nowa. Nie jest to może tragedia życiowa, ale męczy i denerwuje.
Czy jest jakiś sposób, jak zapomnieć tekst i melodię piosenki, której zwyczajnie mamy już dosyć? Podobno jest to możliwe. I wręcz zaskakująco łatwe. Wystarczy odtworzyć sobie tę piosenkę do końca – wysłuchać czy po prostu zanucić w głowie. Zadziała tu mechanizm znany psychologom doskonale – nasz umysł uzna tę sprawę za odhaczoną na liście „zadań do zrobienia”. I nie będzie już o niej pamiętał.
Podobnie rzecz ma się z pracą do wykonania. Jeśli rozpoczniemy jakąś czynność, ale z różnych powodów – braku czasu czy innych okoliczności – jej nie dokończymy, nasz mózg wciąż będzie ją przetrzymywał w folderze „spraw do załatwienia”. I wciąż będzie zajęty pamiętaniem o tym fakcie. Dlatego warto się starać, aby zadania, których już się podjęliśmy, w miarę możliwości doprowadzać szybko i zgrabnie do końca. A te jeszcze niedokończone wpisać na listę, ale z konkretną datą – mózg uzna – zapisano, załatwione, kasujemy. Wówczas po skończonej pracy oczyścimy umysł i będziemy mogli o niej faktycznie zapomnieć. I odpocząć, ale tak naprawdę. Ot, i cała filozofa.