Osoby uważające się za zbyt chude pewnie niejednokrotnie wpisywały w przeglądarkę frazę „co jesc zeby przytyc?”. Czytały wówczas informacje na temat bardzo kalorycznych posiłków, produktów-cud i innych rzeczy, mających spełnić ich pragnienie. Sprawa jednak jest może nie tyle prostsza, co bardziej logiczna, niż może się z pozoru wydawać. Tycie bowiem to proces biologiczny, chemiczny, fizyczny, w stu procentach do wyjaśnienia i przejrzenia.
Zapytajmy najpierw, co to znaczy tycie. „Tyć” to nic innego jak zwiększać tłuszczową masę swojego ciała. Dobrze jest wiedzieć, że chodzi konkretnie o tłuszcz, bowiem czym innym jest „tycie”, a czym innym „budowanie masy mięśniowej”.
Teraz wyjaśnijmy, jak odbywa się odkładanie tłuszczu. Organizm potrzebuje pewnej ilości kalorii do funkcjonowania. To nasze zero kaloryczne, do wyliczenia w internecie „mniej więcej”. Aby być co do niego pewniejszym, trzeba kontrolować obwody ciała oraz odbicie w lustrze (waga jest na końcu wskaźników, bowiem lubi okłamywać). W momencie, kiedy jemy więcej, niż wynosi nasze zero kaloryczne – tyjemy. Kiedy jemy mniej – chudniemy. Aby zbudować masę mięśniową – musimy jeść więcej i dodać do tego bodziec, czyli stworzenie mikrourazów w mięśniach, a najlepszy do tego jest dobrze zaprogramowany trening siłowy.
Podsumowując: aby przytyć można jeść wszystko. Można przytyć jedząc warzywa, ale można to zrobić na pizzy i burgerach. Ostatecznie wszystko rozbija się o matematykę, biologię i trochę szczęścia w obliczaniu kalorii. Aby je liczyć, warto pobrać którąś z aplikacji do tego przeznaczonych, zaglądać na strony internetowe temu poświęcone i patrzeć na etykiety opakowań. Jeżeli zaplanujemy sobie jedzenie więcej niż wynosi nasze oszacowane zero i będziemy się tego trzymać – na pewno przytyjemy. Warto jednak dodać do tego bodziec, aby nie gromadzić samego tłuszczu, ale rozbudować też mięśnie.
